Mama, tata, babcia, wujek, ciocia, brat, piękne kobiety z pornosów, gole Krzysztofa Piątka, Mandaryna i jej "Ev'ry night", kolejne odcinki Mody na Sukces… to wszystko utrzymuje mnie przy życiu. Zawsze powtarzano mi, że jestem debilem i w sumie nie śmiem się nie zgodzić, nawet kanapka za każdym razem spadała masłem do dołu. Zapewne nie zdam matury, trochę pożyję na bezrobociu, a na koniec zagram w Sanatorium Miłości i pewnie umre w trakcie kręcenia jednego z odcinków, bo zamiast fiuta stanie mi serce. No ale cóż, taki już los ludzki, zdecydowanie łatwiej byłoby się urodzić zwierzakiem. Ja zawsze marzyłem o tym żeby być kaczorem amerykańskim. Skąd ten wybór? W sumie to sam do końca nie wiem… ale jak byłem mały (nadal jestem mały, ale tu chodzi o wiek) to interesowały mnie te programy przyrodnicze na TVP1 i w trakcie jednego z odcinków dostrzegłem tego zabijaszczego kaczora; nie dziwcie się… miałem cztery lata i prócz kur, jedynym zwierzęciem jakie widziałem była myszka do komputera. Także ten oto kaczor amerykański niby zwyczajny a jednak nie do końca, bowiem był to przykład prawdziwego samca alfa, on nawet nie próbował w żaden sposób przekonać do siebie płci przeciwnej, nawet nie zakwakał, tylko niczym Johnny Sins jakby wedle określonego scenariusza wiedział, co zamierza zrobić już zanim spojrzał na swoją ofiarę. Zawsze jego próba gwałtu przebiegała tak samo – gwałcił kaczke, a ta zamiast mu zajebać ze skrzydła była usatysfakcjonowana. Także to był taki symbol męskości, którego samemu osobiście nigdy nie udało się posiąść. A tak całkiem na poważnie, to mi się ten kaczor spodobał tylko, dlatego że jak pokazywali go dokładnie, to zobaczyłem, że jego penis wygląda jak makaron świderki i żałujcie że nie widzieliście mojej radości, bo w końcu miałem fajniejszego siusiaka od największego ruchacza w świecie kaczek. Podsumowując, chyba się przerzucę jak rak na organy, bo w tej branży mi nie idzie i powinienem zacząć pisać jakieś opowiadania dla dorosłych…. Gdyby płacono mi od zwalonego konia, byłbym miliarderem….
You need me tonight…